Ostatnie dni 2015 roku przyniosły suchą, arktyczną pogodę i czyste niebo. Było naprawdę zimno, poniżej minus 20 stopni Celsjusza, a brak śniegu sprawił, że była to raczej słaba sceneria do fotografowania krajobrazów. Mimo to, dzięki wczesnemu zmierzchowi i późnej godziny wschodu księżyca, były to świetne warunki do fotografii nocnego nieba. Czego jeszcze potrzebowałem? Oczywiście odpowiedniej lokalizacji. Idealną kompozycją okazała się kapliczka w olsztyneckim skansenie na tle Drogi Mlecznej. Kosmiczna mała architektura.
Pytanie „jak to zrobić” pojawiło się z dość szybko. Zrobiłem kilka prób z różnymi obiektywami, pionowa orientacja mojej Tokiny 16-28mm była zbyt wąska, a Samyang 14mm dawał kłopotliwe, beczkowate zniekształcenia. To nie było to. Jedyną możliwością było tworzenie serii siedmiu poziomych ujęć i przesuwanie kadru „z zakładką” w górę, a następnie „zszycie” takiej pionowej panoramy w postprocesie. Całe to nakładanie warstw, poziomowanie, utrzymywanie liniowego ruchu obiektywu, nie jest tym o czym marzę fotografując. Z pomocą przyszedł Lightroom, pomagając nieco zautomatyzować „szycie” panoramy.
Zdjęcie, warmińskiej, przydrożnej kapliczki oświetlonej przez mojego przyjaciela, Marcina Kierula z którym tego wieczora fotografowałem skansen, jest wypadkową dwóch czynników. Po pierwsze, piękno samej sceny, lokalna architektura skomponowana w naturze. Świetne warunki do fotografii Drogi Mlecznej. Po drugie, łatwość użycia nietypowej techniki, panoramy pionowej i zszywania jej w postprocesie. Nowe oprogramowanie naprawdę pomaga fotografom uzyskiwać efekt, jaki wyobrazili sobie w swoim procesie twórczym. I to mi się bardzo, ale to bardzo podoba.