Wpływ sztuki japońskiej na współczesną fotografię krajobrazu jest wg mnie mocno niedoceniany. Większość z nas, nawet nigdy celowo nie zagłębiając się w historię sztuki kraju kwitnącej wiśni, kojarzy jednak sceny przedstawiane na obrazach czy drzeworytach. Nie potrzeba studiować zmian zachodzących w poszczególnych okresach bogatej historii japonii, żeby podświadomie widzieć w nich dość jednorodną estetykę i atmosferę mistycyzmu. Japońskie obrazy i drzeworyty, czy to górskie, czy marinistyczne, bo to przecież kraj oceanicznych wysp, kojarzą mi się z wyrazistą kompozycją, ograniczoną paletą barw, mocno podkreślonymi konturami, co zresztą wynika z samej technologii powielania drzeworytów. Zawsze zachwycałem się tymi japońskimi widokówkami, niezależnie czy przedstawiały wzburzone fale oceanu, krajobraz dolin z zaśnieżonym szczytem w tle, czy zachód słońca z konturem egzotycznej sosny na pierwszym planie. Te wysublimowane obrazy przynosiły spokój i poczucie, że autor przedstawia krajobraz, który jest uporządkowany, podlega jasnemu porządkowi natury, w którym jest miejsce na estetykę i równowagę, mimo siły poszczególnych elementów natury.
W drzeworytach i obrazach nurtu Ukiyo-e widzę bardzo głębokie źródło inspiracji, jakie współcześni fotografowie krajobrazu wykorzystują tworząc minimalistyczne kompozycje. Również w fotografii bardzo popularne jest wykorzystanie mocnych, prostych kompozycji, często z dominującą przestrzenią negatywną podkreślającą główny temat obrazu. Częste jest również wykorzystanie monochromatyzmu, czyli użycie w obrazie tylko jednej barwy o różnych odcieniach, lub bardzo ograniczonej palety kolorystycznej. Mocne kontrasty lub kontury, linie prowadzące wzrok widza w kierunku tematu, wszystkie te narzędzia są znakami rozpoznawczymi minimalu. To styl, który nie przemija, bo pozwala nam ująć piękno przyrody w prostych ramach, przedstawiając w klarowny sposób jej esencję – siłę żywiołów połączoną z porządkiem wszechświata. Taki właśnie pogodowy żywioł pozwolił mi ostatnio znaleźć odwzorowanie japońskiego drzeworytu na warmińskim niebie. Dziwne to połączenie, ale dronowa fotografia zamarzającego jeziora z powalonym przez wiatr drzewem skojarzyła mi się z ukiyo-e od razu, jak tylko zobaczyłem podgląd na ekranie mojego kontrolera.