Podobno Innuici rozpoznają sześćdziesiąt rodzajów śniegu. Osobiście jestem w stanie przywołać kilka niestosownych nazw podczas odśnieżania samochodu, ale żeby sześćdziesiąt?!? To nie jest łatwa sprawa, żeby rozprawiać o wszelkiego rodzaju typologiach i różnorodności językowej. Język polski, złożony i rozległy, ma około sześciu genetycznych nazw mgły, język angielski prawdopodobnie mniej więcej tyle samo. Ale każdy fotograf, który fotografuje wschody słońca zna tych rodzajów mgły o wiele więcej. Trudno jest nazwać każdy rodzaj mgły, zamglenia, mgiełki, ale na szczęście nie jesteśmy lingwistami, nie musimy nazywać wszystkiego, co widzimy. To czym się wyrażamy to obraz.
Na Warmii, w północno-wschodniej Polsce, najbardziej mglistą porą roku jest jesień, kiedy grube i szerokie chmury wiszą nisko nad ziemią. Nad powierzchnią wody unosi się mgła, zmieniająca się wraz z łagodnymi porannymi podmuchami wiatru. Mgła ukryta w basenach wzgórz i parująca po pierwszych promieniach słońca rozgrzewa krajobraz. W głębokim lesie cienka mgiełka utrzymuje się w gałęziach i liściach, wtedy można polować na klimatyczne ujęcia promieni słonecznych. Fotograf krajobrazu zna je wszystkie i potrafi wykorzystać mgłę w procesie twórczym. Dla tej fotografii, lokalizacja została wybrana precyzyjnie, sprawdziłem kierunek i czas wschodu słońca, godzinę przed wschodem byłem już na miejscu. Gotowe było wszystko, w tym zapasowe baterie, telekonwerter, filtr polaryzacyjny, pilot do zdalnego wyzwalania migawki i wreszcie, co nie mniej ważne, ja. Nadchodziła moment, kiedy scena zostanie otwarta, jeszcze raz ustawiłem ostrość, chwyciłem mocniej pilota i czekałem. Reflektor rozbłysnął, scena była gotowa.